czesc-swietych-w-liturgii-i-poza-liturgia-mieszczak

SYMPOZJUM NAUKOWE: „CHARYZMAT DOJRZAŁY ŚWIĘTOŚCIĄ”
Więcej artykułów z tego tematu można znaleźć w czasopiśmie Seminarium.

Artykuł ten jest częścią Sympozjum naukowego „Charyzmat dojrzały świętością” mający miejsce w Stadnikach 9 listopada 2004 zorganizowanym przed mającą odbyć się beatyfikacją o. Leona Dehona założyciela Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego.

ks. Stanisław Mieszczak SCJ

Wszyscy z niecierpliwością oczekujemy, kiedy Kościół ogłosi błogosławionym naszego Ojca Założyciela, księdza Jana Leona Dehona. Warto zatem w tym okresie oczekiwania przyjrzeć się podawanym przez Kościół zasadom kultu świętych oraz zrewidować nasze praktyki w tym względzie. O ile zasady doktrynalne wymagają od nas przede wszystkim wysiłku poznania i wprowadzenia ich w życie, to jednak konkretne praktyki muszą być ocenione w świetle powyższych zasad. Uczynimy to nie tyle oceniając dzisiejsze praktyki, ale raczej przywołując te sprawdzone w wielowiekowej tradycji Kościoła. Chciałbym zwrócić uwagę w moim wystąpieniu na wymiar historyczny tego kultu, gdyż te długie 18 lub nawet 19 wieków jego istnienia w Kościele pozwoliło zgromadzić wiele doświadczeń, a z pewnością są one owocem działania Ducha Świętego. Sposób jego pojmowania w Kościele spróbuję zilustrować niektórymi formami liturgicznymi.

Kult świętych budzi czasami kontrowersje, ponieważ jest rozumiany jako konkurencyjny w stosunku do kultu oddawanego samemu Bogu. Tak rozumiany był zresztą powodem ostrej krytyki ze strony Lutra i często trwa to do dzisiaj w środowiskach protestanckich. By uniknąć zatem tych nieporozumień należy sprecyzować kilka pojęć.

W chrześcijaństwie kult w pełnym tego słowa znaczeniu oddaje się jedynie Bogu w Trójcy Jedynemu. W konsekwencji Tajemnicy Wcielenia dotyczy on także Osoby Jezusa Chrystusa. Określa się go takimi pojęciami jak kult latreutyczny (cultus latriae), kult adoracji, kult uwielbienia, kult boski. Kult Matki Najświętszej, świętych i aniołów nie jest czymś odrębnym. Jest to ciągle kult Boga, który objawia swoje zbawcze działanie właśnie poprzez nich. Jest to zatem kult w sensie szerokim (cultus duliae), kult czci, cześć świętych, kult pośredni. Jego cechą charakterystyczną jest zatem owo pośrednie ogniwo, jakim jest osoba świętego[1]. I to nie święty jest w centrum celebracji liturgicznej z nim związanej, ale Bóg objawiający się w swoich świętych. „Uroczystości świętych głoszą cuda Chrystusa w Jego sługach, a wiernym podają odpowiednie przykłady do naśladowania” (KL 111). Wystarczy odnieść się do modlitw używanych w formularzach mszalnych o świętych. Nie są one nigdy adresowane do świętego, ale do samego Boga[2]. Określenia jakich używamy przy opisywaniu tego kultu to kult świętych, kult duliae, kult służebny, kult pośredni, cześć świętych.

Warto dodać, że kult Matki Najświętszej zajmuje w tym kulcie miejsce szczególne. „W Niej Kościół podziwia i wysławia wspaniały owoc Odkupienia i jakby w przeczystym obrazie z radością ogląda to, czym cały pragnie i spodziewa się być” (KL 103). Dlatego od czasów scholastyki określamy kult Matki Najświętszej formułą kult hyperduliae[3]. Jest to jednak ciągle ta sama kategoria kultu świętych.

Tak rozumiany kult świętych z pewnością nie będzie stanowił punktu tak bardzo spornego w relacjach ekumenicznych ze wspólnotami protestanckimi[4].

Niektórzy widzą początki kultu świętych w różnych formach pobożności związanych z kultywowaniem pamięci o zmarłych[5]. Niewątpliwie, również wśród chrześcijan takie praktyki istniały, gdyż jest to cecha charakterystyczna właściwie wszystkich kultur. Kontynuowali oni zwyczaje i święta poświęcone zmarłym zarówno z przyzwyczajenia, jak również ze względu na związanie ze swoim środowiskiem. Takim przykładem może być historia święta Katedry świętego Piotra[6], które rodzi się w dniu rzymskiego święta zmarłych, jednak przybiera zupełnie inne formy, typowo chrześcijańskie. W tym święcie być może należy widzieć jakieś początki kultu związanego z grobem świętego Piotra w Rzymie, czy też kultu związanego z Apostołami w miejscach, gdzie posiadano ich groby.

Jednak nostalgiczne wspominanie zmarłych, nie mogło zrodzić jeszcze kultu świętych w znaczeniu chrześcijańskim. Coś zupełnie nowego w tym względzie przynoszą natomiast wydarzenia w Smyrnie (Azja Mniejsza) w 153 lub 155, a może nawet w 156 roku. Chodzi tutaj o męczeństwo biskupa tej wspólnoty św. Polikarpa, ucznia świętego Jana Apostoła[7]. Z całą pewnością nie był to pierwszy męczennik, a jednak reakcja wspólnoty była zupełnie wyjątkowa. Oto po męczeńskiej śmierci biskupa piszą list do wspólnoty chrześcijańskiej w Filomelium (Wielka Frygia), w którym opisują jego bohaterską postawę[8]. List ten miał być po odczytaniu przesłany do kolejnych Kościołów „aby i oni wielbili Pana” (20,1). Prawdziwa nowość tego listu, pisanego przez niejakiego Marcjona, polega na tym, że opisując męczeństwo biskupa promieniuje radością i zachęca adresatów do obchodzenia co roku tej rocznicy w sposób radosny. Żadnych żalów i lamentacji. Opisuje także, że chrześcijanie zebrali ze czcią szczątki bohaterskiego biskupa, aby móc przy nich potem obchodzić z radością rocznicę tego wydarzenia[9]. Jest to zatem dowód pewnego kultu sprawowanego przy relikwiach męczenników. I kult ten był już na tyle dojrzały, że potrafią podkreślać świadomie różnicę między kultem oddawanym Bogu oraz czcią oddawaną męczennikom. Znajdujemy tam taki fragment: „Jego (Chrystusa) adorujemy, bo jest Synem Bożym, natomiast męczenników – ich kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, i jest to słuszne, ze względu na ich nieporównywalne oddanie Królowi i Mistrzowi” (17,3). Jest to przy tym kult pełen radości ze zwycięstwa nad złem i śmiercią.

W tym kontekście trudno wyprowadzać prawdziwie chrześcijański kult świętych z praktyk związanych ze czcią zmarłych. Chociaż istniały niewątpliwie pewne podobieństwa, jak szacunek dla doczesnych szczątków, zbieranie się w określone dni przy grobie, spożywanie posiłku i wspominanie zmarłego wyraźnie różni się od kultu oddawanego męczennikom przez chrześcijan. Szacunek dla doczesnych szczątków, obecny w większości kultur i religii, nie może być porównywany z czcią oddawaną relikwiom świętych, szczególnie męczenników, a w tym przede wszystkim praktyka dzielenia się relikwiami. W starożytnym świecie najczęściej zbierano się przy grobach zmarłych w rocznicę ich urodzin. Chrześcijanie świętują dies natalis (dzień narodzin), ale dla nieba, czyli dzień ich chwalebnego przejścia na tamten świat. Pogańskie spożywanie posiłku przy grobach zmarłych tylko zewnętrznie przypominało chrześcijańską Eucharystię, sprawowaną przy grobach męczenników. Eucharystia bowiem jednoczyła przede wszystkim z Mistrzem i Panem, a nie tylko ze zmarłym. Także wspominanie zmarłego w tradycji rzymskiej odbywało się zasadniczo w kręgu rodziny. Wspomnienia męczennika dokonywano we wspólnocie chrześcijańskiej, najczęściej wykraczającej poza ramy jednej miejscowości, a nawet regionu. Ponadto radość z przeżywania takiego wspomnienia była też cechą zdecydowanie odróżniającą nabożeństwa za zmarłych od kultu męczenników[10].

Nawiązując do radości jaka pojawiała się w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich z okazji obchodu rocznicy śmierci męczennika, warto się poszukać przyczyny, skąd ta radość pochodzi. Przecież nie była to radość ze śmierci. Otóż częściową odpowiedź znajdziemy analizując słowo zaadoptowane na określenie tych ludzi, którzy oddali życie dla Chrystusa. Słowo martyr, martys, martyria. Dla nas to słowo jednoznacznie kojarzy się z cierpieniem. Nie taki jest jednak jego źródłosłów. Jest to oczywiście słowo greckie, pochodzące z języka prawniczego, a określano nim świadka w sądzie, który miał poświadczyć prawdę albo pomóc przy dochodzeniu do prawdy w czasie procesu sądowego.

Dlaczego użyto tego słowa w stosunku do tych, którzy oddali swoje życie dla Chrystusa? Dlaczego męczeństwo chrześcijanina zaczęto nazywano świadczeniem, dowodem przy dochodzeniu do prawdy? Słowo martyr znajdujemy już w samych tekstach Nowego Testamentu. Używa je przede wszystkim św. Jan i to w sposób bardzo konsekwentny[11]. Najpierw mówi o świadectwie (memartyrëken) jakie dał Ojciec Niebieski swojemu Synowi (J 5,37), czyli w jaki sposób Ojciec potwierdził Jego misję. Tego samego słowa martyria używa św. Jan, kiedy przytacza rozmowę Jezusa z Nikodemem. Jezus każe patrzeć Nikodemowi na świadectwo (martyria) jakie dają jego czyny, aby mógł zrozumieć Jego nauczanie. Świadectwo daje również św. Jan Chrzciciel, który całym swoim życiem świadczy o Jezusie Chrystusie (J 1,7-8), swoim nauczaniem (J 1,15; 3,26; 5,33), w dyskusjach z faryzeuszami (J 1,19-36) itd. Również w tym przypadku świadectwo janowe odnosi się do Jezusa, jest mówieniem o Jezusie Chrystusie Mesjaszu i Zbawicielu. W konsekwencji również i uczniowie Jezusa stają się świadkami tego co widzieli i co przeżyli przy Nim (Łk 24,48). Przekazują Jego naukę, ale przede wszystkim świadczą o tym, że prawdziwie umarł i po trzech dniach zmartwychwstał. Staje się to możliwe jednak dopiero po otrzymaniu mocy Ducha Świętego (Dz 1,8). Ludzkie siły są tutaj niewystarczające. Tego rodzaju świadectwo uczniów staje się również ich zadaniem i obowiązkiem (Łk 24,48; Dz 1,22). Ponieważ często ściąga ono na nich prześladowanie, cierpienie a nierzadko także i śmierć, stąd łatwo zauważyć iż cierpienie za Chrystusa i za Jego Ewangelię staje się po prostu świadectwem (martyria), a człowiek, które je daje jest świadkiem (martyr), jak św. Szczepan (Dz 22,20) i jak całe mnóstwo tych, którzy „zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa” (Obj 12,11). Inaczej mówiąc dają oni świadectwo nie tylko Chrystusowi, ale także z Chrystusem. Ci, którzy oddawali swoje życie za Chrystusa i z Chrystusem byli świadkami, że Chrystus jest ciągle obecne w swoim Kościele i Jego słowa się weryfikują.

Z czasem, być może w odróżnieniu od wyznawców i innych świętych, zaczęto podkreślać przede wszystkim ich fakt przelania krwi. To ostatnie znaczenie słowa świadek stało się obowiązujące w Kościele i zostało potem przetłumaczone na język polski jako męczennik.

W tym miejscu koniecznym jest wspomnieć także o wyznawcach, którzy pojawiają się razem z męczennikami. W początkach byli to chrześcijanie skazani na śmierć za ich wiarę, ale na których nie wykonano wyroku śmierci. Ponieważ jednak opowiedzieli się oni w okolicznościach tak dramatycznych po stronie Chrystusa, więc to dawało im specjalne miejsce we wspólnocie wierzących jeszcze za życia, a po śmierci obdarzano ich podobną czcią jak męczenników.

Przełom III i IV wiek to czas wielkich sporów teologicznych i definiowania wiary chrześcijańskiej, ale i rozłamów i herezji. W tej sytuacji obrońcy prawdziwej wiary często cierpieli wiele trudności, nierzadko wygnanie czy inne formy prześladowania. I nawet jeśli nie musieli cierpieć aż do przelania krwi, to całe ich życie było podobne do świadectwa męczenników. Byli to przeważnie wielcy biskupi, obrońcy wiary – czyli prawdziwi świadkowie (np. Grzegorz Cudotwórca Taumaturgos, Atanazy (+373), Cyryl Aleksandryjski (+444), Cyryl Jerozolimski (+387) na Wschodzie i św. Marcin z Tours (+397), św. Ambroży (+395), św. Augustyn (+430) na Zachodzie[12]).

Również pod koniec wieku trzeciego, w wieku czwartym i potem w piątym pojawia się jeszcze inny rodzaj świadectwa. Pojawiają się zastępy ascetów, mnichów, dziewic i wdów. Ich życie było traktowane jako prawdziwa martyria rozłożona w czasie. Mamy tu zatem św. Antoniego Pustelnika (+356), Kasjana, Pachomiusza, św. Teodora, Hieronima, Paulina, Hilarego z Poitiers, Honorata z Lerynu ecc. Ideał dziewictwa został podkreślony w piątym wieku szczególnie przez święte pustelnice, ale także przez rozwój hagiografii o świętych męczennicach wieków wcześniejszych. Tak więc powstały w tym czasie opisy męczeństwa św. Agaty, św. Cecylii, św. Doroty, św. Łucji itd.

Piąty i szósty wiek to także czas wielkich papieży, których potem Tradycja chrześcijańska czci jako świętych i jako wielkich. A zatem między innymi św. Leon Wielki (+461), św. Gelazy (+496), św. Grzegorz Wielki (+604).

W średniowieczu pojawia się epoka świętych władców[13]. I tak oto św. Stefan Węgierski, Henryk II, Edward Wyznawca, Władysław, Ludwik IX, Zygmunt z Burgundii, św. Wacław z Czech, nasze Kinga, Jolanta, Salomea. W związku z ideałami rycerskimi rozwinął się kult świętego Jerzego i kult świętego Michała. Ponadto święte niewiasty pojawiają się w epoce wielkiej mistyki. Tak więc św. Mechtylda (+1298), św. Gertruda (+1302), św. Róża z Witerbo, Brygida Szwedzka, Katarzyna ze Sieny i inne.

Czas odnowy Kościoła w XIII wieku zapoczątkował epokę wielkich świętych z zakonów żebrzących. A więc św. Franciszek, Dominik i Klara, ale także wielu innych, szczególnie pełniących dzieła miłosierdzia. Z naszych polskich świętych mamy wtedy, Jakuba Strzemię, Jana z Dukli, Władysława z Gielniowa, Szymona z Lipnicy itd.

Nie brakuje w tej panoramie również wielkich teologów jak św. Tomasz, św. Bonawentura, potem św. Robert Bellarmin, św. Piotr Kanizjusz, św. Franciszek Salezy, Hildegarda z Bingen. Następne wieki przynoszą świętych założycieli zakonów, misjonarzy. W czasach nowożytnych coraz częściej pojawiają się święci, którzy nie byli duchownymi, ludzie prości, matki i ojcowie rodzin, lekarze.

Akt kanonizacji jest formą uroczystego nauczania papieża w sprawie świętości życia danego wiernego. Samo słowo kanonizacja oznacza wpisanie na listę świętych (canon). Daje to podstawę do oddawania kultu[14].

Bez wątpienia pontyfikat Jana Pawła II jest okresem nadzwyczajnego wzrostu ilości świętych i błogosławionych. W ciągu tych lat beatyfikował on 1329 sług Bożych i kanonizował 473 błogosławionych. Wszystkich razem: 1802[15]. Można zatem zapytać jaki jest sens tylu beatyfikacji i kanonizacji, jakie mają miejsce w dzisiejszych czasach. Motywy są trzy, odpowiada Jan Paweł II[16].

Przede wszystkim wzrost ten «odpowiada rzeczywistości, która dzięki łasce Bożej jest taka, jaka jest, a poza tym odpowiada życzeniu samego Soboru. Ewangelia tak bardzo rozeszła się po świecie i jej orędzie tak mocno się zakorzeniło, że właśnie ta wielka liczba beatyfikacji po prostu odzwierciedla żywo działanie Ducha Świętego oraz płynącą z niego żywotność Kościoła w dziedzinie dla niego najistotniejszej, w dziedzinie świętości„ (tamże).

Po drugie, kanonizacje i beatyfikacje, których liczba wzrosła w ostatnich latach, «świadczą o żywotności Kościołów lokalnych, których jest dziś na świecie o wiele więcej aniżeli w pierwszych wiekach i w pierwszym tysiącleciu» (Tertio millennio adveniente, 37).

W końcu nie można zapominać o ekumenicznym znaczeniu świętości. Ekumenizm jest bez wątpienia jednym z największych wyzwań, z którymi musi się zmierzyć Kościół trzeciego tysiąclecia. Dziś dostrzega się nierozerwalny związek pomiędzy dążeniem do pełnej jedności chrześcijan a świętością. Istotnie jest ona «podłożem» (humus), na którym rodzi się, wzrasta i dojrzewa. Jedynie Kościół, który jest święty, będzie naprawdę Kościołem «jednym». Świętość ma znaczenie ekumeniczne — Papież to potwierdza, gdy uznaje, że «najbardziej przekonujący jest ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały» (tamże). Zatem świętość ma wymiar głęboko ekumeniczny i w takim wymiarze należy do niej dążyć i ją przeżywać.

W pierwszym tysiącleciu jedyną oficjalną formą uznania kultu jakiegoś świętego było wpisanie jego imienia do Martyrologium. Kult świętego rodził się lokalnie, rozprzestrzeniał się często wraz z relikwiami lub z rozpowszechnianiem się ksiąg liturgicznych i to było wystarczające. Jedyną aprobatą była aprobata miejscowego biskupa. W X wieku zaczęto odwoływać się do papieża w sprawie kanonizacji, aby tego aktowi nadać większe znaczenie. Prawdopodobnie pierwszy tego rodzaju przypadek miał miejsce w 973 roku, kiedy to poproszono papieża o kanonizowanie biskupa Augsburga Ulricha. Papież zgodził się to zrobić w roku 993[17]. Niedługo potem Aleksander III wydał dekret (rok 1171), w którym władzę kanonizacji zarezerwował dla Kościoła rzymskiego, a w 1234 osąd w tej sprawie został zarezerwowany samemu papieżowi. Po Soborze Trydenckim, w 1588 roku, powstała Kongregacja Obrzędów, która zajmuje przygotowaniem aktu kanonizacji. W konsekwencji, w 1634 roku, zostaje ustanowiony pierwszy etap kanonizacji, tak zwana beatyfikacja. Oznaczało to oddawanie kultu danemu świętemu w sposób ograniczony do jakiegoś terytorium. Pierwszym beatyfikowanym w ten sposób, w roku 1665, był św. Franciszek Salezy. W poprzednim okresie pierwszym aktem kultu, jeszcze przed oficjalną kanonizacją, było przeniesienie relikwii do kościoła. To dopiero od czasów Pawła VI ceremonii beatyfikacyjnej przewodniczy sam papież.

Jak już to zostało wspomniane, chrześcijanie obchodzili dies natalis ale dla nieba, czyli rocznicę śmierci najpierw męczenników i potem także innych świętych. Ten obchód, oprócz oczywiście celebracji eucharystycznej, najczęściej był związany także z nocnym czuwaniem przy grobie, czy potem w kościele z relikwiami. To czuwanie było chrześcijańską wigilią, składającą się ze śpiewu psalmów, lektury Pisma Świętego oraz lektury czy to akt męczeństwa, czy żywotu danego świętego. Starano się ukazać w nich nie tylko fakty historyczne, ale ważniejsze stawało się pewne pouczenie o charakterze moralnym. Ponieważ były to teksty do czytania – ad legendum, dlatego tak powstawały legendy. Najbardziej znanym i rozpowszechnionym zbiorem tych opowiadań jest Złota legenda Jakuba de Voragine[18], pochodzący jednak dopiero z XIII wieku. Wspomnienie liturgiczne wiąże się także z rozwojem hymnów, formularzy mszy świętych i antyfon.

Oto opis celebracji chrześcijańskiej z III wieku, odbywającej się w rocznicę śmierci męczennika. „Śpiewa się hymny, psalmy i pieśni pochwalne ku czci Tego, który widzi wszystko. I celebruje się na pamiątkę tych ludzi Eucharystię, sacrificium w którym nie ma krwi i przemocy. Nie szuka się w tej celebracji zapachu kadzidła, ani płonącego ognia. Wystarcza jedynie czyste światło, które rozjaśnia tych co się modlą. Tam często robi się jeszcze skromny posiłek, szczególnie dla tych, którzy są biedni i nieszczęśliwi”[19].

Po Soborze Watykańskim II również wspomnienie świętych jest ważnym elementem kalendarza liturgicznego, ponieważ „Uroczystości świętych głoszą cuda Chrystusa w Jego sługach, a wiernym podają odpowiednie przykłady do naśladowania” (SC 111). Kościół jednak troszczy się, by obchody świętych nie przysłaniały, ani ilością, ani sposobem celebracji, samego misterium Chrystusa.

Cześć relikwii we wspólnotach chrześcijańskich opiera się na refleksji nad Tajemnicą Bożego Wcielenia. Ciało, jako Boży dar i tak winno być szanowane. Jednak fakt obecności Boga w ludzkim Ciele, to że stało się ono świątynią Ducha Świętego, czyni go jeszcze bardzie godnym szacunku. W przypadku zaś męczenników i potem w konsekwencji także i świętych, w ich ciele objawił się w sposób szczególny Chrystus w swojej Tajemnicy Paschalnej. Oni, męczennicy, zwyciężyli w ciele i dlatego chrześcijanie, wyznając tę prawdę poprzez cześć relikwii, chcą wyprosić u Boga łaski potrzebne do pokonania własnych trudności życiowych.

Początki kultu relikwii, to celebracja Eucharystii na grobach męczenników jeszcze w epoce katakumb. Nad grobami męczenników wznosi się bazyliki (św. Wawrzyńca, św. Piotra, św. Pawła). W V i VI wieku zaczęto przenosić relikwie z cmentarzy położonych pod Rzymem do świątyń, co zapoczątkowało dzielenie relikwii i przenoszenie ich nawet do innych środowisk. Relikwie stawały się cennym nabytkiem dla całych miejscowości, miast. Również kościoły musiały je posiadać w momencie dedykacji.

Dzisiaj również Kościół nie odrzuca tej starożytnej praktyki, ale każe ją oczyszczać z niebezpiecznych form. „Zgodnie z tradycją Kościół oddaje cześć Świętym i ma w poważaniu ich autentyczne relikwie oraz wizerunki” (SC 111). Dzisiaj nie umieszcza się już relikwii w mensie ołtarza, lecz raczej w podstawie ołtarzowej. Nie należy również umieszczać relikwii przy tabernakulum, raczej w odpowiednim miejscu w nawie kościoła. Są one wtedy łatwiej dostępne do oddawania czci (ucałowanie), a jednocześnie unika się niebezpieczeństwa powiązania czci świętych z kultem boskim.

Pierwsze obrazy Chrystusa, Matki Najświętszej i świętych znajdujemy jeszcze w epoce katakumb. Praktyka ta rozwijała się dynamicznie aż do czasu obrazoburstwa (VIII w.). Kończąc, przynajmniej teoretycznie, całą kontrowersję, Sobór Nicejski II dał jasne wytyczne odnośnie czci obrazów. „Idąc jakby królewskim traktem za Boskim nauczaniem świętych Ojców i za Tradycją Kościoła katolickiego – wiemy przecież, że w nim przebywa Duch Święty – orzekamy z całą dokładnością, w trosce o wiarę, że przedmiotem kultu powinny być nie tylko wizerunki drogocennego i ożywiającego krzyża, ale tak samo czcigodne i święte obrazy malowane, ułożone w mozaikę lub wykonane w inny sposób, które ze czcią umieszcza się w kościołach, na sprzęcie liturgicznym czy na szatach, na ścianach czy na desce, w domach czy przy drogach, z wyobrażeniami Pana naszego Jezusa Chrystusa, Boga i Zbawiciela, a także świętej Bogarodzicy, godnych czci aniołów oraz wszystkich świętych i sprawiedliwych”[20]. Cześć oddawana obrazowi odnosi się do osoby, która jest tam przedstawiona[21].

Obecny Katechizm wyraża tę myśl może jeszcze bardziej dobitnie. „Wszystkie znaki celebracji liturgicznej odnoszą się do Chrystusa; dotyczy to także świętych obrazów Matki Bożej i świętych. Oznaczają one bowiem Chrystusa, który został w nich uwielbiony. Ukazują „mnóstwo świadków” (Hbr 12, 1), którzy nadal uczestniczą w zbawieniu świata i z którymi jesteśmy zjednoczeni, zwłaszcza podczas celebracji sakramentalnej. Przez ich wizerunki objawia się naszej wierze człowiek „na obraz Boga”, przemieniony wreszcie „na Jego podobieństwo”, a nawet aniołowie, włączeni także w dzieło Chrystusa” (KKK 1161).

Zasada ta była ściśle przestrzegana w historii. Obraz używany w kościele chrześcijańskim nie był nigdy tylko elementem dekoracji, ale zawierał zawsze elementy odnoszące go do jego pierwowzoru. Był to zazwyczaj element światła, które przenikało cały obraz, a co szczególnie na Wschodzie interpretowano jako światło pochodzące z Góry Przemienienia. Było to zapatrzenie się świętego w niebo, harmonijnie ułożona sylwetka, która nigdy nie była „fotografią” świętego, natomiast stanowiła próbę interpretacji owej theosis, czyli przebóstwienia, albo jeszcze inaczej mówiąc – przedstawiała skutki działania łaski uświęcającej w tym człowieku.

Od pewnego czasu, w okresie średniowiecza, pojawia się na obrazach świętych tzw. atrybut. Był jakiś szczegół należący do kompozycji obrazu, który pozwalał jednoznacznie zidentyfikować świętego. Pojawił się najpierw na obrazach świętych męczenników i tam odgrywał szczególną rolę. Było to bowiem zazwyczaj narzędzie śmierci. Umieszczano je na obrazie nie dla udokumentowania śmierci, ale interpretując dogłębnie misterium paschalne Jezusa Chrystusa. Bowiem narzędzie śmierci Jezusa - krzyż – ze względu na Jego zmartwychwstanie stało się narzędziem zbawienia dla wierzących. Dzięki tajemnicy paschalnej Chrystusa narzędzie śmierci stało się narzędziem zbawienia. To samo weryfikuje się w tajemnicy męczeństwa. Ponieważ męczeństwo jest najwyższym aktem zjednoczenia z Chrystusem, więc ta sama zasada dotyczy zatem także narzędzi, które spowodowały śmierć męczenników. Stąd utopiony w wodzie święty Florian będzie przedstawiany z wodą i tą wodą ratuje wierzących. Zaś święty Jan Nepomuk, również utopiony, będzie wspierał wszystkich zagrożonych powodziami. Święta Katarzyna Aleksandryjska, która zginęła łamana kołem, będzie będzie z tym kołem ukazywana i stała się patronką wszystkich, którzy posługują się kołem. W przypadku późniejszych świętych, nie będzie to oczywiście narzędzie śmierci, ale jakiś element, poprzez który święty będzie pomagał wierzącym. Tak więc św. Ambroży pojawi się czasem z pszczołą, bo jest patronem pszczelarzy, św. Antoni z chlebem, bo pomaga najuboższym itd.

Wiele światła na rozumienie roli obrazów w społeczności chrześcijańskiej rzuca formuła jego błogosławieństwa[22]. Z tekstów tego obrzędu wynika, że spoglądanie na obraz świętego pozwala wzbudzić w sercu pragnienie jego naśladowania, a w konsekwencji także pragnienie naśladowania samego Chrystusa[23]. Formuła uroczystego błogosławieństwa podkreśla rolę Ducha Świętego w historii zbawienia, a także w uformowaniu duchowego piękna osoby świętego, przedstawionego na obrazie. To piękno pomaga modlącym się przyjąć podobny dar i pokonać trudności w codziennym życiu[24].

Również sposób czci obrazów świętych został określony już w starożytności, ale na soborze Nicejskim II został oficjalnie zdefiniowany. Te formy to umieszczenie obrazu w odpowiednim miejscu, okadzanie, ucałowanie, zapalenie światła[25].

W kościołach nowowybudowanych nie należy umieszczać obrazu świętego na ołtarzu lub nad ołtarzem[26]. Chodzi bowiem o ukazanie jasno zasady, iż ołtarz jest dla samego Boga. I chociaż taka była praktyka w przeszłości, dzisiaj względy ekumeniczne każą Kościołowi zmodyfikować tę praktykę. Zresztą już święty Augustyn pisał: „Nie męczennikom a Bogu męczenników poświęcamy ołtarze, nawet jeśli to czynimy właśnie ze względu na męczenników[27].

Konkludując możemy się pokusić o refleksję nad przyszłym obrazem Ojca Dehona. Jak powinien on wyglądać, uwzględniając dane z tradycji katolickiej? I chodzi tutaj ściśle o obraz do liturgii, a nie o portret. Nie da się w krótkim czasie stworzyć idealnego obrazu, ale warto poszukiwania rozpocząć i poddać pod ocenę modlących się wspólnot.

Jednym z ważnych elementów w obrazie liturgicznym jest ukazanie źródła, z którego ten święty czerpał swoją moc. Najczęściej jest to zapatrzenie się w światło Boże, w krzyż naszego Pana. W przypadku Ojca Dehona uzasadnionym wydaje się jego zapatrzenie w Chrystusa objawiającego człowiekowi miłość Boga.

Dobrze jest także ukazać, nawet w jakimś drobnym symbolu, sposób w jaki Ojciec Dehon przełożył ową „boską wiedzę” na czyny praktyczne. Chodzi o wspomniany już wcześniej atrybut. Wiemy, że w przypadku Ojca Założyciela można umieścić jego Katechizm społeczny, symbolicznie robotnika i właściciela fabryki, atrybuty spowiednika jako sługi pojednania, książka i Biblia.

Obraz winien mieć także walory estetyczne i jasno ukazywać, jak przez życie Ojca Dehona objawia Chrystus swoją troskę o zbawienie człowieka.

Aby możliwe było stawienie czoła tej nowej sytuacji, Ojciec Święty nawołuje i mobilizuje cały Kościół do podjęcia wysiłku nowej ewangelizacji. Papież ewangelizuje współczesny świat razem ze świętymi, tzn. za pomocą przykładu chrześcijan, którzy żyli wiarą i Ewangelią w sposób heroiczny i radykalny. To oni są «postaciami ewangelicznymi» oraz «prawdziwymi chrześcijanami». Oni ukazują wzorce życia chrześcijańskiego w przeróżnych sytuacjach, w których także i my możemy się znaleźć. Oni są dla Kościoła przykładem: święci i błogosławieni wskazują nam konkretne drogi prawdziwego życia chrześcijańskiego. Ich życie jest radykalnym, wyraźnym świadectwem dawanym Chrystusowi. Dzisiaj Ojciec Święty przekazuje je współczesnemu człowiekowi, któremu należy na nowo głosić Ewangelię Chrystusa.

Święci pozwalają nam zobaczyć, jak Chrystus jest obecny w świecie, jak działał kiedyś w człowieku i jak działa w człowieku współczesnym; dzięki nim możemy doświadczyć, jak Ewangelia Chrystusa rozpowszechnia się i szerzy w czasie i przestrzeni.

Ta wizja pojawia się także w Liście apostolskim Novo millennio ineunte, który wytycza kierunki działania Kościoła w nowym tysiącleciu. Najważniejsza jest właśnie świętość, a święci i błogosławieni stają się ewangelizatorami trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa[28].

Kościół i świat ogromnie potrzebują świętych. Dziś jednak, jak mówi Simone Weil, «potrzeba świętości na miarę oczekiwań naszych czasów, świętości nowej… Świat potrzebuje świętych, którzy byliby geniuszami; jak miasto, w którym szaleje zaraza, potrzebuje lekarzy». Mówiąc konkretnie, współczesnemu światu potrzeba świętych, którzy umieliby przetłumaczyć na język współczesnego Kościoła i świata słowa Chrystusa, który jest «świętym Boga» (Mk 1, 24); świętych, których twarze staną się epifanią jednego z wielu promieni światła i łaski — błogosławieństw — którymi jaśnieje oblicze Chrystusa, obecnego wśród nas, bo zmartwychwstałego; świętych, przez których Duch Święty tchnie i przemawia łagodnie, a jednocześnie stanowczo; świętych, w których ludzie będą mogli dojrzeć skarb łaski, którym jest Chrystus[29]; świętych, którzy byliby prawdziwymi świadkami Chrystusa i Jego Ewangelii, ponieważ «człowiek współczesny — jak mówi Paweł VI w Evangelii nuntiandi — woli słuchać świadków niż nauczycieli… a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami” (n. 41)[30].

Fakt ten podkreśla Papież, gdy stwierdza, że święci byli zawsze prawdziwymi architektami historii człowieka. „Prawdziwą historią ludzkości — mówi Jan Paweł II — jest historia świętości…: święci i błogosławieni jawią się jako 'świadkowie', to znaczy ludzie, którzy wyznając wiarę w Chrystusa, Jego osobę i naukę, nadali konkretną wartość i wiarygodny wyraz jednej z podstawowych cech Kościoła, jaką jest właśnie świętość. Bez takiego trwałego świadectwa religijne i moralne nauczanie Kościoła mogłoby zostać pomylone z czysto ludzką ideologią. Ono zaś jest nauką życia, to znaczy można je wprowadzić w życie i przetłumaczyć na język życia: jest 'nauką na miarę życia', jakiego przykład daje sam Chrystus, głosząc: 'Ja jestem życiem' (por. J 14, 6), i potwierdzając, że przyszedł po to, aby dać życie, i dać je w obfitości (por. J 10, 10)» (przemówienie z 5 lutego 1992 r.: Insegnamenti, XIV/1, 1992, ss. 304-305).

W perspektywie teologiczno-duszpasterskiej święci nie są jedynie przykładami do kontemplowania i naśladowania, ani też adresatami naszych wezwań i modlitw o wstawiennictwo. Są czymś znacznie więcej. Są żywymi świadkami prawdy o czynnej obecności Boga pośród swego ludu. Swym czynnym miłosierdziem ukierunkowują oni spojrzenie wiary ku jaśniejącej nadziei bezpośredniego oglądania Boga. Są apelem, wezwaniem Boga skierowanym do świata, aby się nawrócił i wierzył. Święci są apologią chrześcijaństwa[31].


Bibliografia

Kard. Jose Saraiva Martins (CMF). Święci i świętość według Jana Pawła II, in Osservatore Romano PL 9(2003)

Edward Nowak (abp). «Świętymi bądźcie», in Osservatore Romano PL 10-11(2002)58-62.

Arkadiusz NOCOŃ. Odnowiona stara księga. Martyrologium rzymskie, in Gość Niedzielny 45(2001)3.

Adolf ADAM. Corso di liturgia (Editrice Queriniana – Brescia 1995,3).

Franz COURTH. Mariologia – Maryja, Matka Chrytusa, w: Franz COURTH i Peter NEUNER. Podręcznik teologii dogmatycznej. Mariologia, eklezjologia (Wyd. M – Kraków 1999)43-204.

Matias AUGE’. Le feste del Signore, della Madre di Dio e dei santi, w: AA.VV. L’anno liturgico: storia, teologia e celebrazione (Marietti – Genova 1992,3) = Anàmnesis 6.

B. NADOLSKI. Liturgika II. Liturgia i czas (Pallottinum – Poznań 1991).

P. JOUNEL. L’année, w: A.G. MARTIMORT. l’Eglise en prière. IV. La liturgie et le temps

Opracowania o świętych::

W. Al. NIEWĘGŁOWSKI (ks.). Leksykon Świętych (Wydawnictwo Naukowe PWN – Warszawa 1998).

Święci i błogosławieni Kościoła Katolickiego (Księgarnia św. Wojciecha – Warszawa, Poznań, Lublin 1947).

Henryk FROS SJ – Franciszek SOWA. Księga imion Świętychh, vol. I-III (Wyd. WAM – Kraków 1997).

Zbigniew BAUER (red.). Wielka księga Świętych

Jakub de VORAGINE. Złota Legenda. Wybór

Romuald GUSTAW OFM (red.). Hagiografia polska, vol. I-II (Księgarnia św. Wojciecha – Poznań 1971).

Wincenty Zaleski SDB. Święci na każdy dzień (Wydawnictwo Salezjańskie – Łódź 1982).


[1] B. MIGUT. Kult – w Kościele katolickim (hasło), w: Encyklopedia Katolicka 10 (TN KUL – Lublin 2004)185.

[2] Np.kolekta we wspomnienie św. Karola Boromeusza: Wszechmogący Boże, zachowaj w Twoim ludzie ducha, który ożywiał świętego Karola Boromeusza, biskupa, aby Kościół nieustannie się odnawiał i upodabniając się do Chrystusa, ukazywał światu Jego prawdziwe oblicze. Przez.

[3] F. COURTH. Mariologia – Maryja, Matka Chrytusa, w: F. COURTH i P. NEUNER. Podręcznik teologii dogmatycznej. Mariologia, eklezjologia (Wyd. M – Kraków 1999)194. Zob także Tomasz z Akwinu, S.th. III, q. 25, a. 5; Bonawentura, In III Sent. d. 9, a. 1, q.3..

[4] A. ADAM. Corso di liturgia, 335.

[5] B. NADOLSKI. Liturgika II. Liturgia i czasP. JOUNEL. L’année, w: A.G. MARTIMORT. l’Eglise en prière. IV. La liturgie et le temps (Desclée – Paris 1983)125n.

[6]] Święto Katedry świętego Piotra (22 luty) związane jest z rzymskim świętem zmarłych. Obchodzone ono było pod koniec roku kalendarzowego. Nowy rok zaczynał się 1 marca. Rzymianie spotykali się w tym dniu całymi rodzinami przy grobach swoich bliskich i spożywali sakralny posiłek. Chrześcijanie Rzymu natomiast nie chcieli powtarzać praktyk pogańskich (posiłek sakralny), ale chętnie gromadzili się wtedy razem przy grobie świętego Piotra, lub w innym miejscu z nim związanym, i czytali jego listy. W ten sposób Piotr do nich przemawiał.

[7] Mówi o tym Euzebiusz w swojej Historii Kościoła 5, 20, 5.

[8] Wydany np. przez T. CAMELOT w Sources Chrétiennes, 10(Paris 1951)242-274. O liście patrz J. QUASTEN, Patrologia, vol I, Fino al Concilio di Nicea (Marietti – Torino 1980)76-77. Wyd. polskie: Męczeństwo świętego Polikarpa, biskupa Smyrny, w: A. ŚWIDERKÓWNA i W. MISIOR (red.). Ojcowie apostolscy (ATK – Warszawa 1990)103-111= Pisma Starochrześcijanskich Pisarzy, t. XLV. Fragment tego listu, wraz ciekawa modlitwą Polikarpa, znajduje się w LG III, 1138.

[9] “Tak więc mogliśmy potem pozbierać jego kości, bardziej drogocenne niż najcenniejsze kamienie i złoto, aby złożyć je w odpowiednim miejscu. Tam, jeśli to tylko będzie możliwe, nasz Pan pozwoli nam zebrać się ochoczo i w radości, aby celebrować rocznicę jego męczeństwa, jego narodzin!” (18,2).

[10] A. BERGAMINI. Cristo festa della Chiesa (Edizioni Paoline – Roma 1982)411-412.

[11] Por. słowo martire w AA.VV. Dizionario sintetico di teologia (Libreria Editrice Vaticana - Città del Vaticano 1995)208n.

[12] A. ADAM. Corso di liturgia (Editrice Queriniana – Brescia 1995,3)334.

[13] H. FROS. Pamiętając o mieszkańcach nieba. Kult świętych w dziejach i w liturgii (Biblos – Tarnów 1994)98.

[14] Zob. słowo kanonizacja, w: AAVV. ABC chrześcijanina (Verbinum – Warszawa 1999)107.

[15] Kard. Jose Saraiva Martins (CMF). Święci i świętość według Jana Pawła II, in Osservatore Romano PL (9/2003)

[16] Za Kard. Jose Saraiva Martins (CMF). Święci i świętość według Jana Pawła II, in Osservatore Romano PL (9/2003)

[17] M. KUNZLER. Liturgia Kościoła, 700n.

[18] Polskie wydanie patrz: Jakub de VORAGINE. Złota Legenda. Wybór (Pax – Warszawa 1955).

[19] Oratio ad sanctorum coetum, za H. DELEHAYE, Les origines du culte des Martyres (Bruxelles 1933,2)42.

[20] Sobór Nicejski II (787): DS 600.

[21] Sobór Nicejski II: DS 601; Sobór Trydencki: DS 1821-1825. Także Sobór Watykański II: SC 126; LG 67.

[22] Zob.: Obrzędy błogosławieństw 1018-1031: wyd. polskie Księgarnia św. Jacka – Katowice 1994, t. II, s. 98-106.

[23] Tamże, 1020.

[24] Tamże, 1027.

[25] Conc. Nicaenum II. Definitio de sacris imaginibus et traditione, Actio VII, 1, w: H. DENZINGER. Enchiridion symbolorum (Herder – Friburgi Brisg. 1953)302n.

[26] Caeremoniale Episcoporum, 921.

[27] AUGUSTYN. Constra Faustum, XX, 21.

[28] Edward NOWAK (abp), «Świętymi bądźcie», in Osservatore Romano PL (10-11/2002).

[29] Por. Novo millennio ineunte, 29; A. Cazzago, Santi e santità nel magistero di Giovanni Paolo II, w: Communio 186(2002)38-39.

[30] Kard. Jose Saraiva Martins (CMF). Święci i świętość według Jana Pawła II, w: Osservatore Romano PL 9(2003).

[31] Tamże.

  • czesc-swietych-w-liturgii-i-poza-liturgia-mieszczak.txt
  • ostatnio zmienione: 2023/05/03 10:31
  • przez zkhuber